czwartek, 10 października 2013

poszukiwanie kosza idealnego... na śmieci oczywiście :P

Właśnie jestem na tym etapie. Zmieniamy miejsce zamieszkania i śmieci odbierane są dwa razy w miesiącu, plus, że odbierane są wszelkie możliwe kategorie tj. szkło oddzielnie specjalnym transportem (jedną butelkę szklaną ponoć można użyć nawet 20 razy i to właśnie szkło w wielu krajach jest odpadem, który odzyskuje się w największym procencie) a potem reszta: plastik, papier, metale, odpady wielomateriałowe, biodegradowalne i komunalne. Nadal niektórzy mają problem z segregacją śmieci i to nie jest wina niedoinformowania tylko lenistwa. W każdym bloku i do każdej skrzynki wrzucane były wytyczne co do jakiej kategorii z wytłuszczeniem terminów odbierania śmieci problemowych typu leki, żarówki, meble. Jednak nadal np. w koszach biodegradowalnych gdzie powinna lądować żywność, liście itp. lądują pieluchy, nie jakieś bawełniane, ekologiczne te typowe pampersiaki z folią i różnymi innymi shitami (gdzie jak wół w rozpisze napisane, że zarówno żwirki, odchody zwierząt jak i ludzie powinny być wyrzucane do odpadów komunalnych no ale czytanie ze zrozumieniem w naszym kraju naprawdę leży i kwiczy). Dodatkowo wprowadzenie opłat i wymuszenie na ludziach różnych nowych nawyków nie zmniejszyła „wpadek” z wyrzucaniem śmieci do lasów czy rowów. Ostatnio jechałam do koleżanki autobusem, pokonałam ok. 48 km bezdrożami, lasami tak zwanymi zadoopiami. Raziło w oczy… wielkie dzikie wysypiska śmieci stworzone przez leniwych ludzi. No ale do sedna. Ja uwielbiam segregować śmieci i to ja się tym w domu zajmuję. Czemu to lubię – nie mam pojęcia. W moim domu najwięcej jest niestety plastików (folie po meblach, butelki po wodzie mineralnej, pojemniki po jogurtach itd.), metali (puszki po kociej karmie), odpadów wielomateriałowych (kartony po mlekach i kartoniki po bozicie), porównywalna z ilością puszek jest ilość szkła (po sokach). Z racji tego, że jest sezon grzewczy a ja nadal nie mam kosza na odpady tylko korzystam z pełnej gamy kolorystycznej woreczków i worów różnych rozmiarów zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu pojemników na odpady. Obecnie projektanci prześcigają się w tworzeniu coraz to nowszych wynalazków, są kosze, które same rozpoznają z jakim materiałem mają do czynienia i wrzucają, uprzednio zgniatając, do odpowiedniej komory bądź worka – to taka wersja dla leniwych, ale też dla bogaczy, którzy kochają luksusowe rzeczy. Trzeba przyznać, że takie kosze są nie tylko funkcjonalne i oszczędzają sporo czasu to także mają za zadanie pasować do wizji wystroju potencjalnego właściciela. Te kosze wyglądają jak małe robociki a nie kanciaste często przeogromne, śmierdzące kubły. Np. model Gianluca Soldi. To jedna z tańszych wersji z cudów architektury dot. koszy na śmieci. Model Habitare Art. Designe to pojemnik składający się z 4 przegródek do segregowania papieru, plastiku, szkła i odpadów biodegradowalnych. Pojemnik posiada jednak jedynie zgniatarkę do butelek. Konstrukcja jest wykonana z największą precyzją, każda pokrywa jest szczelna dzięki czemu totalnie izoluje „zapachy”. Koszt takiego kosza to 720 zł (kupienie 4 standardowych koszy na każdy rodzaj odpadów, mający sporo większą pojemność kosztuje ok. 250 zł mniej, no ale już nie ma tego „wyglądu”)
Źródło: luxlux.pl
Pozostając w temacie standardowych koszy w gamie kolorystycznej przypisanej każdemu rodzajowi śmieci należy wspomnieć, że te dostępne pojemniki w sklepach też mogą być ładne i dodatkowo bardziej dostępne typowemu Kowalskiemu. Mamy kosze w kształcie klocków lego, są kosze – szufladki. Jednak ceny też są różne, jak jeszcze te typowe molochy z kolorową pokrywą są cenowo dostępne i sporo niższe od cen cudów technicznych, tak już te, które jakoś wyglądają wcale po zsumowaniu nie kosztują dużo mniej od tych koszy, którymi można by było spokojnie chwalić się na słit fociach na fejsiku. Jak więc spokojnie segregować i nie wydawać na to zaskórniaków, albo jak segregować nie tracąc kasy na tzw. pierdoły? Z podpowiedziami spieszy np. ikea serwująca różne rodzaje małych pojemniczków, którymi można zapełnić standardową szafkę pod zlewem, w której najczęściej umieszczany jest kosz. Jednak takie rozwiązanie jest dobre dla osób mieszkających w mieszkaniu, kiedy śmieci mogą wynosić z domu sukcesywnie i nie potrzebują do tego 120 litrowych pojemników. Przykładowe rozwiązanie tutaj: http://mieszkanioweinspiracje.pl/wp-content/uploads/2013/07/organized-trash.jpg Jak to zrobić jednak na własnym podwórku, aby nasze zwierzaki nie ciągały worków albo koty sąsiadów nie wyciągały nam pozostałości z obiadu? Niektórzy wykorzystują ułożone na siebie opony tworząc z nich budowle w odpowiednim kolorze.
zszywka.pl
Ja jednak najbardziej zbliżam się do zakupienia 2 pojemników. 1 przedzielę kartonem złożonym na krzyż na 4 części i w każdą część wsadzę oddzielny worek, na te odpady, których mam najwięcej tj. zielony (czasami są białe) na szkło, żółty na plastik, czerwony na metal, pomarańczowy (czasami są czarne z napisem tetra pak) na odpady wielomateriałowe. 2gi przedzielę jedną płaską kartonową przegródką na odpady komunalne (większa część) i odpady biodegradowalne (mniejsza część) – żeby mieć pod ręką przy obieraniu warzyw np. Chociaż nie ukrywam, że gdybym była Bilem Gatesem skusiłabym się na robocika, który nie dość że zgniata pięknie śmieci i segreguje to jeszcze robi z nich urocze kosteczki jak e-wolly z bajki dla dzieci.

wtorek, 8 października 2013

chwilowy sajgon

Miały być fajne notki, miała być zabawa i miało się dziać ale... tak się jakoś w życiu układa, że potem wiele rzeczy nas przerasta i potem czasu niewiele i weny także niewiele zostaje. Po moim ostatnim poście zdarzyła się bardzo smutna sytuacja, 13 września umarła Zosia. Osoba, która bardzo mi pomogła "zrozumieć" zachowanie kotów i "zrozumieć" to ile dla nich zrobiłam i jak to dla nich jest dobre. Ogromny autorytet w dziedzinie pomagania zwierzętom na każdej możliwej płaszczyźnie. Mogła żyć ale taki ten świat już jest, że odchodzą potrzebni i dobrzy ludzie zbyt wcześnie. Dodatkowo pochorowała mi się mama i zajęci jesteśmy przeprowadzką strasznie ale obiecuję, że niedługo postaram się troszkę to miejsce rozruszać i znowu wrócić do sedna bloga, czyli nie tylko zwierzaczki ale także inne środowiskowe stuffy. Pochwalę się Wam budkami lęgowymi, które mam na podwórku (dla wróblowatych), ostatnio też zauważyłam ogromną zmianę w podmiejskich wsiach w zasadach trzymania psów na łańcuchach (coraz więcej lata luzem po podwórku a nie kisi się na kilku metrach przy budzie), będą na pewno notki z rajdów po lumpkach (bo wyprzedałam najlepsze ciuchy na koty i muszę trochę uzupełnić garderobę :P), postaram się też nauczyć gotować, żeby pokazać Wam, że nie samym mięchem człowiek żyje i warto nawet pozostając mięsożercą wpleść w jadłospis dania wege. Nie zabraknie na pewno zwierzakosów bo jakoś wpisane są mocno w moją egzystencję marną. I będę starała się nadrabiać zaległości w dziedzinie bioetyki dotyczące ochrony środowiska, żeby dzielić się z Wami co fajniejszymi propozycjami. Trzymajcie się i proszę o jeszcze odrobinkę cierpliwości. Postaram się wrócić do żywych :)