czwartek, 12 września 2013

pomagając nie zapomnij o sobie.

Powoli wracam do życia ale nie powiem, żeby było lekko. Poświęcenie się dla innych zbiera swoje żniwa, mama dorobiła się zapalenia żołądka i dwunastnicy ze stresu no i ogólnie początki depresji/stany napięcia itd. Dlatego doszłyśmy do wniosku, że zajmując się babcią i zwierzakami nie możemy zapominać o sobie bo więcej pieniędzy stracimy na stawianie samych siebie na nogi niż na profilaktykę. Na początek trochę informacji z frontu. Koty czują się bezpiecznie, były momenty kiedy żałowałam a raczej zastanawiałam się nad tym, czy oby na pewno dobrze zrobiłam. Chłopaki szybko się zaklimatyzowały, Gucia potrzebowała więcej czasu. Niestety nadal pójście do weta to misja niemożliwa do wykonania. Koty tolerują mnie, przy innych dziczą, nikt u mnie nie chce się zdecydować na wizytę u nas. Także nadal się trochę stresuję. Owszem koty obecnie czują się świetnie [odpukajcie ze mną w niemalowane] i nie dzieje się nic z czym musiałabym biec do weta ale przydałoby się je zaszczepić i zrobić jakieś profilaktyczne badania z krwi. Obsłuchać. Taki ogólny przegląd techniczny. Niestety dopóki koty się nie oswoją będzie to trudne. A nie chcę dokładać im stresów (po pierwsze a u kotów stres zaburza wyniki badań, po b stres potrafi wywołać setki różnych dziwnych kocich chorób). Idealnie byłoby namówić kogoś kto by wpadł, walnął szczepionki i pobrał krew ale... weterynarze w moim mieście chyba leczą tylko nieproblemowe koty co mija się moim zdaniem z powołaniem, ale cóż narzekać sobie mogę to i tak mojej sytuacji za bardzo nie zmienia. Pokazuję Niunie w nowej miejscówce:
to Filemonek na specjalnej półce do wspinaczek i szaleństw kocich
Bonifacy na innej półeczce - on od początku czuł się w catio najlepiej i najpewniej, jest najmłodszy więc jak coś się działo biegł albo do brata albo do mamy
no i Guteczka moja ukochana, rozkwita mi z dnia na dzień, niech mi ktoś jeszcze powie, że koty to tylko wolność kochają, jak widać bezdomne koty, które całe życie musiały o coś walczyć wolą zniewolenie :D
Wracając jednak do sedna notki. Zaczęłyśmy z mamą dbać o siebie, jak dbałyśmy o to co jemy i jak żyjemy tak się okazało, że jest to za mało bo zdrowie psychiczne czasami jak podupada to ciągnie za sobą w dół i zdrowie fizyczne. Strzeliłyśmy sobie więc z mamą plastry oczyszczające green detox+, sięgnęłyśmy po sok z noni, zaczęłyśmy ciumkać yerba mate i zaczęłyśmy się ruszać, od jakiegoś czasu chodzimy na zajęcia zumby sentao - genialna sprawa. Na szczęście znalazł się mężczyzna, który zechciał nam to zasponsorować. Bo ja nadal bezrobotna, może inaczej - bezowocnie poszukująca. Na ostatniej rozmowie kwalifikacyjnej żonglowałam piłeczkami także wiecie - dzieje się :D. Postaram się powoli dodawać jakieś notki dotyczące ekologii - nie tylko pomocy zwierzakom.