wtorek, 4 lutego 2014

Nie pomagasz, nie przeszkadzaj pomagać innym

Każdy kto kiedykolwiek postanowił pomagać zwierzętom, czy to na większą czy mniejszą skalę, spotkał się z przejawami „ludzkiej niechęci” bądź przeszkadzającego pomagania. Do rzeczy jednak, opiszę Wam sytuację jaka mnie się przydarzyła. Poniedziałek, ranek. W planach miałam zrobienie nowego zdjęcia do mojego podpicowanego „siwi”, niestety jak to bywa w moim życiu los miał dla mnie inne plany. Obudziło mnie wołanie mamy, pukała do drzwi mojego pokoju i wołała moje imię, zapytałam niezwykle czule (jasneeee czule, zostałam wyrwana z przepięknego snu) czego? Usłyszałam odpowiedź informującą mnie o tym, że po podwórku chodzą koty, no nic specjalnego, odwiedza mnie kilka kotów, które dokarmiam więc machnęłam ręką i spałam dalej, nagle mama mówi to są Twoje koty. Zaraz, zaraz myślę sobie, moje koty powinny być w moim boskim catio. Wychylam łeb przez okno widzę łaciaka, mojego łaciała i był zdecydowanie nie tam gdzie powinien być. Oczywiście panika, koty nie znają terenu, masa pytań co się stało, drzwiczki się otworzyły, siatka pękła itd. Wyleciałam jak z procy z pokoju. Gucia siedziała z wypisanym na twarzy napisem „ogarnij kufa sytuację bo jest coś mocno nie tak” rozglądam się dookoła i poza Gucią widziałam jedynie Filemona, Bonifacy zapadł się pod ziemię. Zresztą Filemon siedział na drzewie, na orzechu, wysoko na orzechu. Ale co się do cholery stało? Sprawdzam drzwiczki całe, catio – nie całe. Ktoś sympatycznie w imieniu może wolności i szczęścia kotów postanowił pociąć siatkę. Nie, nie porwać, po prostu pociąć, równiutko naruszając strukturę catio. Zajebiście nie ma co, pomyślałam sobie w duchu. Połatałam jakoś wstępnie, Gucia wlazła do środka (nawet nie miała zamiaru mnie kochana opuszczać), Filo zlazł z drzewa też przyszedł do środka. Zaczęłam płakać, ze stresu, bezsilności, strachu. Nigdzie nie było Bonifacego, dałam jeść łaciakom i zaczęłam szukać Bonia, ale bez skutku. Wróciłam do łóżka, wtuliłam się w psiaka i zaczęłam wyć. Boniu jest najsłabszy ze stada, boi się wszystkiego i w strachu ucieka po prostu przed siebie, jest zresztą najbardziej chorowity. Nagle mój psiak zerwał się z łóżka i wgapiał się w okno, na początku wkurzyłam się na niego bo szczekał i machał ogonem a ja totalnie nie miałam ochoty na zabawę. Postanowiłam jednak wstać i sprawdzić o co kaman, przy catio szukając wejścia dreptał Boniu. Cała 3ka jest wykochana i bezpieczna. Jednak były w przeogromnym stresie. Następnym razem jak jakiś (za przeproszeniem) baran postanowi uwolnić koty z „więzienia” niech się je najpierw zapyta czy mają na to ochotę, zamiast niszczyć moją własność, zrobioną za ciężko zarobione przez mojego tatę pieniędzy ale przede wszystkim zamiast narażać te kociny na stres i niebezpieczeństwa. Bo to się mogło różnie skończyć. Jakie widzę pozytywy w tej całej sytuacji. Koty chcą być ze mną, Gucia nawet nie uciekała, czekała na mnie pod domem, żebym ogarnęła jej dzieci, Filemon też trzymał się domu (siedział na drzewie w okolicach catio), gdzie siedział Boniu nie mam pojęcia, ale też nie opuścił podwórka. I pierwsze co jak mnie zobaczyły, bez ganiania, łapania – wróciły do mnie.

źródło: fundacja VIVA!


Cała ta sytuacja to jednak pikuś. Jest taka jedna (pewnie nie jedyna na świecie) osoba, która wraz z pomocą fundacji zabrała z ulicy kocinę, kocina z kikutem, niesprawna. Kocicę trzeba było dostarczyć do weta na leczenie i operację po czym znaleźć jej dom. Każdy człowiek na ziemi wie, że niepełnosprawny kot słabo radzi sobie na wolności (w domu owszem, jest jak pełnosprawny kot, jednak życie na ulicy rządzi się innymi prawami). I cała ta historia byłaby historią bajkową gdyby do gry nie włączył się TOZ, towarzystwo oskarżyło tę kobietę o UWAGA kradzież kota z ekosystemu. I to jest Polska właśnie!

1 komentarz:

  1. Czasami mam tylko ochotę powiedzieć "ja pierdole co za kraj..."

    OdpowiedzUsuń