poniedziałek, 4 lutego 2013

W drodze po kocie szczęście

Jeżeli podczytujecie mojego bloga od początku wiecie, że od jakiegoś czasu dokarmiam bezdomną kicię. Gdzieś w okolicy października kicia zaczęła przyprowadzać pod blok dwa małe kocurki po to, żeby przed zimą zostawić je tutaj na stałe (z racji dostępności większej ilości pokarmu, głównie pewnie miała mnie na myśli :D). Trafiła jednak na bardzo ciężki okres, gdyż w tym samym czasie zachorowała moja prywatna kicia (jak wiecie nasza walka zakończyła się porażką). Zsumowało się wiele nieprzychylnych dla mnie sytuacji i tak naprawdę zostałam z kotami sama bez kasy na karmę czy leczenie a sterylizacja czy kastracja pozostawały jako marzenia ściętej głowy. Pisałam do wielu fundacji, towarzystw i ogólnie służb odpowiedzialnych za pomoc zwierzętom – bezskutecznie. I kiedy już byłam na skraju załamania i bezsilności, Ten na górze postawił na mojej drodze Anioła. Nie będę wymieniała z imienia i nazwiska, Anioł jeżeli będzie chciał sam podejmie decyzję o ujawnieniu się. Pozwólcie jednak, że opiszę Wam dokładniej sytuację kotów i jak ta sytuacja się rozwija, obym któregoś dnia mogła Wam oznajmić, że kocie szczęście zostało osiągnięte. W starych blokach kolejowych zaczęłam wynajmować mieszkanie niedługo po śmierci dziadka, jednak tak na stałe zaczęłam mieszkać w tym bloku w okolicach wakacji czyli jakieś 1,5 roku temu. I to właśnie wtedy dostrzegłam kicię. Początkowo myślałam, że to czyjś kot wychodzący gdyż przychodziła pod blok bardzo sporadycznie. W zimę w ogóle kotki nie było. Dopiero od niecałego roku kotka przychodzi pod blok w miarę regularnie a swoje kocie pociechy podrzuciła mi w okolicy jesieni (październik-listopad). Do 3 osobowej ekipy w okolicach świąt doszedł jeszcze Gruby (mam nadzieję, że się nie obrazi, że tak na niego mówię). Moja 4 osobowa ekipa pożera ilości jak pułk wojska, trudno się dziwić, jest zima, potrzebują energii do ogrzania. Kocia ekipa ma do dyspozycji 2 styropianowe budki, jednak na noc zostają tu tylko maluchy i one razem korzystają z jednej. Nie wiem gdzie sypia kicia i gruby (podejrzewam, że na pobliskiej hali produkcyjnej elementów kolejowych – podejrzenie wzięło się stąd, że dzisiaj z mamą śledziłyśmy Grubego :D). Sytuacja finansowa w mojej rodzinie ostatnio jest dość napięta (choroba babci, mamy i moja, nasze leki, leczenie Olki i Platona + koszty jedzenia i rachunki oraz rozbudowa i remont domu to totalna masakroza), doszło do momentu kiedy nie było za co kupić jedzenia dla kotów. Wtedy pojawił się Anioł z całym zastępem swoich przyjaciół i rodziny, którzy z chęcią służyli poradami, wspierali dobrym słowem i zaczęli pomagać w kryzysowej sytuacji, ruszyłam też pełną parą z bazarkami na forum miau.pl (obecny bazarek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=150536). Dzięki tym działaniom obecnie koty mają pełne brzuszki i możliwe jest ich wstępne leczenie (antybiotyki, probiotyki, leki na kaszel i wzmocnienie). W piątek wstępnie mamy ruszyć z akcją łapania kotów na kastracje. Potrzebne mocno kciuki. Gdyby ktoś z czytelników chciał pomóc to przydałaby się lepsza jakościowo karma sucha i mokra. Tymczasowo nie dysponuje transportem więc w grę wchodzą jedynie jakieś przesyłki. Gdyby ktoś dysponował większą styropianową budką też byłoby super. Gdyby ktoś miał jakieś pomysły i porady też z chęcią przyjmę, bo mam zerowe doświadczenie w akcjach z kotami. A to bohaterowie:
jeden z najmłodszych członków stada, gdyby ktoś chciał go przygarnąć po kastracji proszę o kontakt, Czarnuszek jest wspaniałym kotem, wulkan energii, odważny ale do czasu, cudownie mruczy drapany po szyjce
biały niunio, wspaniały, mądry kot, który jest rozważny i.... romantyczny oczywiście :D mega pieszczoch, jest naprawdę gigantem jeżeli chodzi o czułości :)
kocurki razem, są bardzo ze sobą związane
gruby.... jak sama nazwa wskazuje kocha jedzenie :D i mamusia
wpadajcie na nasze wątki na miau, wpadajcie na bazarki, odzywajcie się i 3majcie za nas kciuki, musi się udać :) po prostu musi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz