czwartek, 25 października 2012

i umarła...

To ciężkie kiedy człowiek nastawia się na coś dobrego a nagle dochodzi do kompletnie niespodziewanej sytuacji, mega negatywnej. Nastawiłam się na to, że po zabiegu z Olą będzie super, że spędzimy ze sobą jeszcze kilka lat, że będzie jeszcze tyle super chwil, które będziemy potem jeszcze miały okazję powspominać. Okazało się, że los ma dla nas przewidziany inny scenariusz z którym nadal nie potrafię się pogodzić choćbym nie wiem jak chciała. Ola odeszła 23 października ok. godziny 19. Nadal mam ten obraz przed oczami i pewnie nigdy się go nie pozbędę. To trudne emocjonalnie i nawet fizycznie pogodzić się z tym, że jej już tu nie ma. Na dywanie mam pełno żwirku i nawet nie chcę go sprzątać, ciągle mi się wydaje, że zaraz wejdzie do pokoju rzucając mi spojrzenie numer 5. Albo firmowo rozłoży się na materacu domagając się masowania brzuszka. Jestem zła, wściekła, rozgoryczona. Pewnie dlatego, że w piątek i sobotę wmawiałam sobie, że wyzdrowieje, że już będzie wszystko dobrze... a kilka dni potem ona zasnęła na zawsze. Chociaż zawsze jak się kogoś kocha jest za krótko, za wcześnie i za bardzo boli... Kocham Cię Oluś, mam nadzieję, że gdybyś urodziła się ponownie wybrałabyś znowu życie ze mną. Dziękuję Ci za te wszystkie lata, które ze mną spędziłaś, za ciepło, miłość... za to, że byłaś. Nigdy nie przestanę Cię kochać i nikt, nigdy nie zastąpi Twojego miejsca. Zawsze będziesz moją małą, kochaną kruszynką.

1 komentarz:

  1. To piekne co napisalas. A zwlaszcza to "mam nadzieje, ze gdybys urodzila sie ponownie wybralabys znowu zycie ze mna" porusza cos gleboko gleboko we mnie.
    Po raz setny przesylam buziaki. Pltonowi na pewno bedzie dobrze z Toba!:* :*
    Emilka

    OdpowiedzUsuń