piątek, 5 października 2012

ślepa wiara w autorytety.

Oglądacie może czasem taki polski serial lekarzach "na dobre i na złe"? Ja w sumie miałam sporą przerwę, wróciłam do oglądania w momencie pojawienia się Żebrowskiego w serialu. Michał Żebrowski grał rolę autorytetu, specjalisty, który w rzeczywistości często szkodził bardziej niż pomagał swoim pacjentom. Mówię o tym bo tak też się stało u nas. Jeździłam z Olą do pani weterynarz, która została mi polecona przez wiele osób, autorytet, guru mogłabym wymieniać w nieskończoność. Mówią, że błądzić i mylić się jest rzeczą ludzką... ale czemu często ceną jest czyjeś życie. Ola miała zdiagnozowanego chłoniaka z przerzutami na płuca. Była objęta leczeniem paliatywnym. Miałam masę wątpliwości jednak do końca nie potrafiłam się zdecydować co dalej. Pomógł mi trochę TEN na górze do którego (wstyd się przyznać) ale zawsze biegnę jak już jest tragicznie. Zmieniłam Oli lekarza. Chłoniak z przerzutami na płuca okazał się potwornym stanem zapalnym ucha przez który węzeł chłonny po prostu się powiększył. Płuca okazały się być bez zmian nowotworowych (dowód: 2 zdjęcia RTG). Sytuacja jest dramatyczna bo sterydy sytuacje pogorszyły. Czeka nas ciężkie i długie leczenie, dodatkowo nie wiadomo do końca jakie spustoszenie w organizmie zrobił tak duży stan zapalny. 2 dni temu rozpoczęliśmy antybiotykoterapię. Antybiotyk i ogólnie w zastrzyku i w preparacie wstrzykiwanym bezpośrednio do ucha. Węzeł powoli wraca do swoich rozmiarów jednak stan zapalny objął (lub wpłynął porażeniem) na nerw twarzy kota no i kicio nie domyka prawego oka i ma problem z ruszaniem języczkiem i pyszczkiem co mnie martwi ogromnie. Ola ogólnie czuje się dobrze, jednak wiem, że na pewno jest trochę osłabiona. Je normalnie (zmieniłam jej miski na płaskie talerzyki, żeby było jej łatwiej jeść), dałam jej też do picia ulubione mleko (nie kocie), żeby trochę poprawić komfort tego ciężkiego leczenia. Wczoraj miała takie straszne zabiegi wykonywane. Ropa chlustała z krwią dosłownie wszędzie (ja wyglądałam jak bohater jakiejś teksańskiej masakry piłą mechaniczną) a Olcia... bolało ją :(, swędziało :(, piekło :( ogólnie wszystko co niedobre. Tak mi jej było szkoda. Ale taką ulgę po tym poczuła. Wszystkie mięśnie aż jej na główce drgały. Dzisiaj poszłyśmy na spacerek, w ogóle taka dumna z niej jestem, nie muszę jej zapinać na szelki, smycze, ona tak się pilnuje kochana, dzisiaj nawet mówię Ola zimno jest, idziemy do domu bo jeszcze się nam jakaś infekcja przypałęta i lolo do domku powolutku z 2 przystankami na obserwację ale sama poszła do klatki a potem do mieszkania. Po sterydach jadła więcej więc ciągle mi się wydaje, że je za mało. Podobnie z robieniem bobków, ciągle biegam do kuwety i sprawdzam i się nakręcam ale tak bardzo bym chciała, żeby jej stan się poprawił. Wiem, że jeżeli coś pójdzie nie tak to będzie tylko i wyłącznie moja wina. Bo to ja zawierzyłam weterynarzowi, powinnam go zmienić wcześniej. Boję się... bardzo to nasze zdjęcia z dzisiaj:
Olo patroluje teren
Olo na ścieżce
słit focia z rąsi zawsze spoko (tylko głowy nam poucinało :D)
tugeza ;)

2 komentarze:

  1. hahaaha, ale Ola chyba nie za bardzo lubi słit focie z rąsi?:D
    Małymi kroczkami dojdziecie do celu i Olcia wyzdrowieje. Wierzę w to:*
    Mój koteczek też miał duży problem z ropniem (niedopilnowanie po sterylce!!!!:( )lekarze mówili 50% szans...zmieniłam lekarzy...musiała być pod 24godzinna opieką bo nie mogła skakać bo jak by to delikatnie ująć miała dziure w brzuchu i mogło jej wszystko przez tą dziure wylecieć. Dała radę! Mało w tym mojej zasługi, najwięcej jej i mojego chłopaka który prawie w ogóle nie spał i jej doglądał bo ja nie mogłam jak tylko się ruszyła to panikowałam...bałam sie, kiepska jestem w tych sprawach zwłaszcza jeśli chodzi o kogoś kogo kocham. Płakałam, panikowałam a kot to wszystko czuł...ale czuł tez miłość....
    ech....
    jedna moja mała rada, może kupuj jej puszeczke (testowanca:/ ale to tylko przez krótki czas no trudno:( ) hils dla rekonwalescentów. Może będzie jej smakować, a mój wet mówił, ze naprawde fajna sprawa ta puszka. Bo jak jej organizm będzie musiał zająć się trawieniem mleka(a ma z tym problem) to będzie miała mniej siły na walke z chorobą.
    Ułoży się wszystko, ale świadomość, że się coś zawaliło pozostanie na zawsze. Chociaż akurat w Twoim przypadku wydaje mi się, że nie masz się co obwiniać:* naprawde:*
    powodzenia:*
    Emilka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc teraz przy chorobie nie patrzę czy coś jest testowane czy nie byleby Oli smakowało, tej karmy nie znałam muszę poszukać. Wzmacniam ją i olejem z rekina grenladzkiego i właśnie pilnuję jedzenia, chociaż od wczoraj (żeby nie zapeszyć) jakoś się to normuje, Ola zaczęła już normalnie jeść i się załatwiać (bo brzydko mówiąc mało bobków było w kuwecie - teraz jest ok), tylko ma lekkie stany podgorączkowe, wiem, że organizm walczy z chorobą ale panikuje jak Ty, cokolwiek się nie dzieje, jakoś te emocje człowiekiem targają nawet zapanować nad nimi nie można. Dzięki jeszcze raz za poradę z puszką :)

      Usuń