niedziela, 30 września 2012

próba oderwania myśli chociaż na chwilę.

Ostatnio w oko rzuciła mi się reklama kosmetyków ekologicznych made by Kinga Rusin. Przyznam szczerze, że mimo tego, że wiele rzeczy mnie zachęca i nęci w ich kierunku jednakże sama autorka pomysłu mnie od nich odpycha. Dla mnie Kinga chyba na zawsze pozostanie osobą, która płakała nad losem karpi na święta w futrze z norek. Jakby te norki nie cierpiały. Ale do sedna. Kosmetyki Pat&Rub są polskimi kosmetykami, które mają spełniać wszelkie wymogi dbających o siebie kobiet, którym nie obca jest troska o środowisko naturalne. Kinga zapewnia, że kosmetyki nie są testowane na zwierzętach a do produkcji kosmetyków jedyne odzwierzęce składniki są pozyskiwane bez bólu zwierząt. Opakowania kosmetyków są ekologiczne i biodegradowalne, produkcja ma być przyjazna dla środowiska i absolutnie w składzie ma nie być żadnych modyfikowanych świństw chemicznych. Kosmetyki otrzymały certyfikaty Vivy dla wegan i wegetarian, kosmetyki mają też certyfikat ecocert. Gdyby nie Kinga to chyba nawet bym się na nie połasiła. Z innej beczki, adres do odwiedzenia www.vegebox.pl dla osób, które w mieście mają słaby dostęp do dobrych jakościowo warzyw, owoców, nasionek itp. Ja jeszcze nie zamawiałam ale kilkoro znajomych mi przekazało ten adres, są zadowoleni z dostaw i z produktów także w chwilach kiedy wróci mi rozsądek chyba przysiądę i coś zamówię, zwłaszcza, że u mnie z warzywkami tak cienko. Z góry przepraszam, że nie piszę ale jakoś tak ciężko ogarnąć myśli. Z Olą ok, leczenie działa, stan się nie pogarsza. Ja jeszcze zaszalałam kuracją soku z Noni - żebym tylko miała rentgen w oczach i wiedziała czy to jej pomaga. Mam mętlik w głowie i nie wiem czego się trzymać. Chodzimy z Olą na spacery jak już słońce zachodzi, Ola uwielbia kroczyć w mroku (ja posiłkuję się latarką :D) anioła mam nie kota, nie ucieka tylko się mnie pilnuje. Smakołyki Sanabelle poprawiają jej humor, Olka uwielbia mleko jednak od większej ilości zawsze miała jakieś atrakcje żołądkowe po tym kocim na razie nie ma, więc pija te kocie. Apetyt ma, bawi się, zwiedza ze mną las, wróciła do starych nawyków (50% nocy spędza u mnie 50% u mojej mamy), skacze po stołach. Czasami mam nadzieję, że wygram z tym bydlakiem i Ola będzie zdrowa, czasami jednak rozsądek bierze górę i siedzę i ryczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz