
wtorek, 4 września 2012
leśny trip
Dzisiaj pogoda cudownie rozpieszczała. Momentami było nawet gorąco. Wybrałyśmy się więc z moją lepszą połówką, znaczy mamą :D na rowerowy trip po lesie. Fakt faktem moje opony błagają o eutanazję ale stwierdziłam, że skoro ich żywot i tak niedługo dobiegnie końca to należy je rozpieścić ilością wystających korzeni. Komary nadal tną mimo, że upierałam się, że na pewno już ich nie ma, dementuję plotki - są i są jeszcze bardziej wściekłe niż w sierpniu. Nie przeszkodziło to nam jednak w usadzeniu zadka na podłożu i podziwianiu natury. Oczy nacieszył nam młody dzięciołek, niestety nie mogłam go uchwycić aparatem, zlewał się z kolorem kory drzewa na którym siedział gdyż miał cały ciemny grzbiecik, boczki miał tylko jaśniutkie. Był przeuroczy :). Madrina korzystając z mojej nieuwagi próbowała mi wsadzić szyszkę do nosa, tak się zastanawiam co teraz za dragi dodają do tych hormonów na tarczycę bo coraz ciekawsze pomysły jej do głowy przychodzą...


Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz