poniedziałek, 3 września 2012

kobiecość niejedno ma imię ;)

do tej notki zainspirował mnie ten wpis >>>KLIK<<<<. Od dawien dawna uczymy się, że o gustach się nie dyskutuje a także, że nie ładne co ładne a co się komu podoba. I kurczę coś w tym jest. Jedni faceci lubią chudsze dziewczyny, wręcz wychudzone są też tacy, którzy specjalnie swoje wybranki tuczą. Są tacy, którzy na dziewczynę powyżej rozmiaru 38 patrzą z pogardą, są tacy, którzy za kawałek krągłego ciała daliby się pokroić. Jest jednak druga strona medalu, ta kobieca. I tutaj też mamy stare porzekadło "trawa jest bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma" i tak też dokładnie jest z kobietami: chude chcą być grubsze, grube chcą być chudsze, ta z prostymi włosami chce mieć kręcone ta z kręconymi spędza pół dnia z prostownicą w ręku. Jest na to ponoć jedna rada, pokochaj siebie. Niby proste a jednak dla wielu osób rzecz nieosiągalna i nierealna. Jeszcze nie tak dawno temu (około roku) byłam bardzo ale to bardzo gruba. Czułam się jak bohater filmu uwolnić orkę, może gdybym była grubsza dłużej to bym do faktu nadmiaru ciała przywykła, jednak moje przytycie było błyskawiczne. Długo nie wiedziałam o co chodzi (w końcu jestem na wiecznej diecie), bywałam u wielu lekarzy, jednych zabawnych innych mniej. Kiedyś nawet trafiłam na pana, który zasugerował mi, że za pewne jem za dużo lodów. Okazało się, że mam kijowego guza i gratisowo niedoczynność tarczycy i moje przytycie mogło być tym spowodowane. Po operacji straciłam kilka nadprogramowych kilogramów jednak część z nich mocno zakorzeniła się na wysokości mojej kości miednicowej. Jednak tutaj powstał pewien paradoks, im jest mnie mniej tym mam większe kompleksy i czuję się grubsza niż kiedy warzyłam czy mierzyłam te kg/cm więcej. Nie wiem czego to wina czy pogoni za idealnym ciałem, wpasowaniem się w trendy epoki w jakiej przyszło nam żyć, trafienie w gusta mężczyzn - nie mam zielonego pojęcia.
rok temu wyglądałam właśnie tak, ponad 69 kg, 104 cm w boczkach (o 4 cm więcej niż w zadku), talia nieistniejąca bo aż 79 cm... rozmiar 42
teraz wyglądam mniej więcej tak, 59-60kg, 86 cm w boczkach (w zadku 93), talia - moja duma 63 cm, rozmiar 36/38
tutaj trochę lepiej widać wcięcie w talii, które kosztowało mnie sporo wylanych łez i potu :D chociaż nie jest to nadal mój ideał. Do pełni szczęścia brakuje mi kilku cm w biodrach, wkurzają mnie niemiłosiernie i są źródłem moich największych kompleksów. Upragniona waga - 55kg, rozmiar: małe 36. I mimo, że rozmiar to nie wszystko to jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia a pogoń w kierunku bycia chudym wciąga każdego dnia coraz bardziej. Ale nie do końca o tym miało być. Nadal jestem na diecie wegetariańskiej i w sumie nie tęskni mi się za mięsem czy rybami. Tylko czasem wkurzam się jak czegoś nie mogę kupić albo chce mi się coś szybko zjeść a na mieście nic nie ma.
ostatnio natknęłam się na te foto na FB. I w sumie chciałabym żeby tu było też u mnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz