niedziela, 6 maja 2012

poszukiwanie pasty idealnej

Długo szukałam wypatrzonej w Internecie pasty do zębów f. Ziaja. Niestety mimo, że moje miasto leży blisko stolicy Polski to nadal z dostaniem podstawowych rzeczy graniczy tu z cudem a ciągłe wycieczki do Warszawy też mi się nie uśmiechają. Na szczęście poratowała mnie obsługa (mega zresztą sympatyczna, która uratowała mi "życie" nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz) prosto od Ziai sprowadziła mi pastę do zębów, tę właśnie którą chciałam. Oczywiście cena pasty waha się a w aptekach jest przynajmniej o złotówkę droższa niż w innych miejscach jednak nie było to jakąś większą przeszkodą. Musicie wiedzieć, że mam ogromne problemy z zębami, jest to wada genetyczna i mam na nią naprawdę niewielki wpływ. Mam 27 lat i nadal część moich zębów to mleczaki (wzbudzam ogromne zainteresowanie u każdego z dentystów u których bywam co wcale nie poprawia mi nastroju), jest to dla mnie na tyle duża tragedia gdyż trzonowych zębów został mi tylko 1, czyli jak sami pewnie rozumiecie w momencie kiedy moje długoletnie mleczaki się rozpuszczą tudzież wypadną (co jest w ich naturze) będę totalnie szczerbatym człowiekiem (pierwszy dentysta oszacował to na wiek ok. 45 lat i to maksimum jakie mi dał), dodatkowo mam bardzo silną paradontozę na którą nic nie pomaga (nie wiem czy to jest taki gratis do tych mleczaków, nie bardzo się wciągnęłam w te dentystyczne dysputy nad moją osobą więc zostaję przy suchych faktach). Dziąsła mam zapadnięte w dwóch miejscach, są słabiutkie i krwawią przy każdym dotknięciu. Jak byłam mała myślałam, że to jest takie super fajne, że nie muszę chodzić do dentysty, mam super zdrowe mleczaki, które nawet nie myślą o wypadaniu. Pierwsze poważne spotkanie miałam w wieku 12 lat, jak normalny człowiek boi się dentysty tak u mnie to była maksymalna panika :D. Chciałam nosić aparat (mam diastemę i chciałam się jej pozbyć) więc musiałam przymierzyć taką gumową substancję - skończyło się to tak jak scena z ostatniego odcinka Chirurgów (Grey's Anatomy) a dokładniej mówiąc 3 sesja egzaminacyjna Mer (z racji estetycznych nie będę pisała dosłownie co to było) - także pomysł noszenia aparatu tymczasowego (bo stałego nie mogę nosić z tegoż powodu, że nie mam trzonowych zębów) umarł w przedbiegach. No ale wracając do sedna szukałam pasty, która byłaby w miarę ok (dentyści polecali mi wszystko, używałam na początku swojego nieekologicznego życia wiele past: elmexu, lacaluta, paracośtam :D nic nie działało) ratowałam się często płukankami z szałwii, wody z solą czy z sodą oczyszczoną gdyż pasty do zębów siały spustoszenie. Krew, niekończące się rany.... masakra! Nie spodziewałam się też niczego wielkiego po paście Ziai (Ziaja - firma na chwilę obecną jest "zielona"). Jednak po 3 dniach używania mogę powiedzieć, że to może być pasta dla mnie ;). Krew nie leci, rany zeszły prawie całkowicie, pasta jest delikatna nie agresywnie miętowa, dodatkowo nie ma fluoru. Oczywiście ma minusy w postaci barwników jednak porównując skład większości past do zębów to mały pikuś. Oczywiście nadal będę szukała pasty idealnej jednak na razie Ziaja przoduje.
źródło:kosmetykieko.com.pl
Teraz jestem na etapie poszukiwania wody mineralnej z jodem FRANCISZEK - mam cynk, że jest w TESCO tylko, że w moim mieście jest tak, że jak coś jest w TESCO nie znaczy, że będzie w moim TESCO ale będę walczyła :D tak jak o tę pastę do zębów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz