sobota, 14 lipca 2012

Władek 2012

Wiem, że dawno nie pisałam ale trafił mi się kolejny, spontaniczny, wakacyjny wyjazd, tym razem nad morze. Bałtyckie gwoli ścisłości. Dokładniej mówiąc Władysławowo city ale nie tylko. Pierwszy pozytyw jaki odnotowałam to fakt, że coraz więcej osób na wakacje jeździ ze zwierzakami – niezależnie czy to pies, kot czy królik. Wiele hoteli (w tym spa), pensjonatów czy noclegowni toleruje obecność zwierząt (niektórzy jednak pobierają za to opłatę, chociaż w najdroższym miejscu wynosi to 20 zł. Można jakoś to przełknąć, zwłaszcza, że jakby nie patrzeć zwierzak to jak członek rodziny). Więcej było piesków mniejszych ras (yorki, maltańczyki) ale tych większych też sporo się przewijało. Cudnie to wyglądało jak szła parka z dziećmi a przy wózku dreptał jeszcze jakiś futrzasty kompan. Chociaż nadal wiele osób pozbywa się psów na wakacje co często kończy się tragedią, tak jak w przypadku chłopca, który spadł z urwiska próbując uratować pozostawionego na skarpie psa (wraca do zdrowia, w sensie chłopiec o psie niestety nic nie znalazłam, ale mam nadzieję, że ktoś mu pomógł i znalazł nowy dom). Wracając jednak do wakacji nad morzem, kolejny pozytyw to obecność Green Way’a w Sopocie, zdecydowanie mojej ukochanej knajpki, w której wszystko jest dosłownie pyszne. Placki z cukini (mój faworyt) - próbowałam je zrobić w domu ale nie były już takie smaczne – oraz kotleciki szwedzkie (ziemniak + szpinak + ser żółty) plus oczywiście genialne surówki, koktajle i lemoniady. Szkoda, że w moim mieście nie ma takiej knajpki. Poza pozytywami oczywiście muszą być też negatywy, ludzie to straszne fleje i nie szanują dosłownie niczego. Pozakopywane w piasku na plaży pazłotka po kebabach, opakowania po chipsach, puszki, kapsle etc. Tragedia!!! Jakby tak każdy postępował to zamiast piasku na plaży byłoby wysypisko śmieci. Dodatkowo sławne „światełko do nieba” czyli słynne lampiony – wszystko fajnie, ładnie to wygląda ale wiele z nich gdzieś spada, głównie do wody... nie wiem czy to taki fun zaśmiecania morza, może jestem jakaś staroświecka ale można by było się bawić gdzieś w innym miejscu, żeby nie zaśmiecać plaży i morza (z ulicy szybciej się coś sprzątnie niż wyłowi z wody) po drugie z umiarem, a nie ta sama osoba puszczała po 10... przyznaje bardzo efektownie to wygląda, ale...
Dzisiaj oglądałam genialny odcinek Martyny Wojciechowskiej dot. Prowadzenia parku z dzikimi zwierzętami tzw. wyspa kangurów. I taka mi się nasunęła refleksja. Kiedyś pewna osoba na forum poruszyła kwestię tego, że pomagać zwierzętom mogą jedynie weganie i wegetarianie bo inni to już zakłamani bo jedzą mięso... i tak się zastanawiam co jest bardziej ekologiczne (nie mówię tutaj już o patologiach typu hodowle przemysłowe czy farmy do fast foodów) chodzi mi np. o hodowle ekologiczne (wolne wybiegi, humanitarny transport i ubój). Bo weźmy np. taką Tołpygę (to rybka z rodziny karpiowatych) – ta rybka jest na tyle silna, że potrafi swoim istnieniem wytępić inne rybki w miejscu, w którym żyje także potrzebne jest raz na jakiś czas odłowienie nadprogramowej ilości ryb aby zachować harmonię w ekosystemie (podobnie jest z odstrzałem zwierzyny w lesie) i pytanie co dalej? Wyrzucić mięso czy je zjeść. Podobnie z zarzutami wegan żeby odstawić mleko i jajka... dobra ale każda krowa musi być wydojona i jajka są znoszone nie z każdego wykluwa się kurczak. Można je zjeść? Mówię o tym właśnie w kontekście programu MW tam była starsza parka, która prowadzi ten park pomagając setkom kangurów, misiom koala, krokodylom, ptakom (setki gatunków) itd. I te osoby jedzą normalnie mięso co więcej skupują z farm fastfoodowych kurczaki przeznaczone dla KFC (te które z góry przeznaczone są do wyrzucenia – są to te osobniki, które wykluwają się dłużej niż 3h – to znak dla właściciela, że jest za słaby na warunki hodowli nastawionej na maksymalny wzrost masy ciała także od razu jest usuwany, to znaczy zabijany i wyrzucany) ponieważ są one wartościowym pokarmem dla ptaków, które mają pod swoimi skrzydłami, co więcej skupują lub dostają odstrzelone kangury (otóż farmerzy mają prawo do odstrzału kangurów wyżerających im plony) – z nich też przyrządzają dania dla swoich podopiecznych. Wspomniana przeze mnie parka opiekuje się gatunkami, którymi grozi wyginięcie, zajmują się porzuconymi maluchami, przygarniają także te, które nie radzą sobie w dzikim świecie lub przybywają do nich po prostu na pożywienie. Ilość tych, którym pomogli sięga milion i ciągle rośnie, czy to, że jedzą mięso znaczy, że wcale nie pomagają zwierzętom???? Czy jedzenie mięsa wyklucza niesienie pomocy zwierzętom? Takie luźne pytania.
Ja nadal zmierzam w kierunku wegetarianizmu, niestety moja tarczyca ciągle się psuje a jednak z ryb mam większą przyswajalność więc tak w 100% nie udało mi się na razie przejść na bezmięsną dietę, ale nadal szukam zastępowaczy i pomocników w walce o lepszą przyswajalność.

1 komentarz:

  1. Krowa produkuje mleko dla swojego cielęta, nie dla człowieka. Kury znoszą jajka, żeby rodzić potomstwo, nie po to, żeby człowiek je jadł. Wszystkie wartości odżywcze jakie masz w jajkach, uzyskasz w produktach niezwierzęcych, a co do mleka krowiego, jest ono szkodliwe dla człowieka, nie wiesz? to poczytaj trochę, dowiedz się... polecam. p.s. dobrze zbilansowana dieta wegańskie jest znacznie zdrowsza dla człowieka, a oszczędza zwierzęta, które niepotrzebnie giną by zaspokoić nasz smak. Czy chciałabyś/chciałbyś rodzić się tylko po to, żeby zostać zabitym (często bez ogłuszenia, po prostu jest wbijany nóż w gardło, a np. krowa się wykrwawia na śmierć), czy ktokolwiek chciałby dzielić ten los? raczej nie... skoro nie fundujemy tego losu naszym psom, kotom... to czemu robimy to krowom, świniom etc? odpowiedź : bo są nam potrzebne do życia, to kłamstwo, skoro weganie żyją bez tych produktów i nie mają przez to żadnych problemów ze zdrowiem...

    OdpowiedzUsuń